Day three…..
Gdyby ktoś pytał autobus z Aleksandrowa do Łodzi jeździ co godzinę. I to jak dobrze pójdzie 😉 Proszę nie pytać skąd to wiem…. Spóźniłam się dziś tam, gdzie tylko mogłam się spóźnić…ale przetrwałam 😉
Dzień trzy to zmiany w diecie. A co. Jak jest okazja można poeksperymentować. Ostatnie warsztaty wegetariańsko-wegańskie i kosmetyczno-dietetyczne na których z racji obowiązków zawodowych miałam okazję być zmotywowały mnie dodatkowo do kilku zmian. Generalnie nie jadam za często mięsa (ci co mnie znają to się zdziwią, ale taka jest prawda, należę do klucholubnych a nie mięsożernych 🙂 ). Nie jem mięsa bo nie lubię i nie popieram tego jak traktowane są zwierzęta, wiadomo….. Nie jestem jednak wegetarianką czy weganką. Do mnie przemawiają raczej potrawy niż ich składniki. Mam ulubione potrawy w których głównym składnikiem jest mięso- zazwyczaj drób.
W kuchni działam raczej ekologicznie, robię swój makaron, piekę chleb kiedy mam czas. Z matulą szalejemy z przetworami (na półce mamy dżemy, soki, sosy do makaronu, własny keczup, kompociki itp.) i dopóki roślinki ze mną współpracują mam własny zielny mini ogródek.
Tak sobie pomyślałam, że korzystając z wyzwania jestemzmianą.pl mogę wprowadzić na jakiś czas całkowicie wegetariańskie podejście do życia 😉 Jako że poniedziałki należą do najbardziej obłożonych dni w pracy to nie miałam czasu na skomplikowane eksperymenty kulinarne. Ale miałam zachciewajkę. BURAKI. Od czasu do czasu po prostu muszę jakiegoś dorwać i przetworzyć (upiec, ugotować, zasmażyć, cokolwiek :D). Dziś padło na barszczyk ukraiński (solidaryzuję się). Całkowicie warzywny, bez kostek i chemicznych ulepszaczy. Jeszcze parował jak pozował 🙂 Pychota!
Jeżeli tak mają wyglądać zmiany to chyba się wciągnę na dłużej 😉